piątek, 27 lipca 2007

mhmm

kto mi powie, o czy taki kret (no offence, kret ;***) jak ja może jeszcze coś napisać?
BOB mnie natchnął, ale tylko do pisania; nie powiedział, co ;<<<<

czwartek, 19 lipca 2007

baj baj

Uaga, uaga. Dopełnił się żywot kreciego bloga, więc, jeśli istnieje jeszcze ktoś, kto liczył, że jeszcze coś kiedyś u mnie przeczyta, to się na pewno w tej chwili potnie kartką z notesiku.

Acha, Zoso, tak tak, przemyślałam sprawę na 24 godziny przed wprowadzeniem jej w czyn.

Dziękuję za uwagę.

środa, 11 lipca 2007

piffko się skończyło...

...i nie wiem co teraz zrobić. Kupić nowe? - za późno, kto by ganiał po takiej wsi za gupim piffkiem, tak to tylko pan Puntila potrafi, ech, przepraszam bardzo za niezrozumiały bełkot, ale to jest dość mondre i kulturalne, wiecie, ostatnio czytałem śtuki Brechta, ogólnie rzecz biorąc to mało brechtałem, ale pan Puntila był dość zabawny, a zabawne zabawności panu o tak niepoważnym nazwisku nieczęsto się zdarzają.

Wracając do meritum tego wpisu - czyli braku piffka, to muszę rzec, że nadal nie wiem co z tym fantem zrobić, ale pisząc ostatnie zdanie pomyślałem że nie powinienem używać słowa 'nadal' bo to nieprzyzwoicie brzmi, ostatnio czytałem tylko o tym że nadal nadal gra w wimbledonie, ech, wreszcie przegrał, wiecie o tym?

No i to by było na tyle, nic więcej nie czytałem, sierot.

środa, 21 lutego 2007



No więc mając na uwadze poprzedniu króliczy post, i wcześniejsze pytania Kota... i tak sobie pogooglowałem troche w celu dowiedzenia sie jak by dodać do googli nasze blogi i tak sobie znalazłem coś (link poniżej) i tak sobie nawet musze stwierdzić, że dodałem bloga mego i małpiego... i no narazie czekam na efekt (czyt. dalej nie umie wygooglować), ale może ktoś coś wyczaiii ... i podzieli sie informacjami na szanowynym forum.. znaczy sie blogorum.. czy tak to tam zwał...

Blooger Tips

poniedziałek, 19 lutego 2007

Ja mała mysia-pysia chciałam coś rzec, a właściwie publicznie zapytać, co tutaj można jeszcze pisać i czy pisać w ogóle należy. Trochę się strachałam przed zbeszczeszczeniem (tak to się pisze?) czystości tego wspólnego blogusa, alem się przełamała, choć nadal ciężko mi na duchu i ciele.

Skoro się już wszyscy przedstawili - niektórzy króliczo, inni mniej (zgadnijcie kto króliczo) - to już więcej pisania w tym stylu nie będzie. Trzeba znaleźć nowy, albo zdezerterować. Pisać się nie chce, więc dezercja jest ponętniejsza, ale kot-terrorysta-perwersant grozi mi i zapewne nie tylko mi. Ach jaki okropny jest żywot strachliwego króliczka i innych równie strachliwych zwierzątek.

Poza tym muszę nadmienić, że dezercja rozwija się na inne blogusy i coraz więcej jej widać, czyli coraz mniej widać cokolwiek - to dobrze wróży na przyszłość bo blogi są złe i każdy zwierzak to wie, (albo i nie).
[ten akapit po powtórnym przeczytaniu, nie do końca jest dla mnie samego zrozumiały, ale go zostawię, hihi haha, króliczo?]

Poza tym i tak nikt tego nie czyta (oprócz nas, a i to nie jest pewne), bo google-bot nas nie przeleciał ;( - och, przeleć mnię przeleć - Proste wyszukanie jakiejś mniej znanej płyty nie daje nadziei, ale pewno jeszcze za wcześnie na takie rezultaty. Jam mała sierotka i siem nie znam: wyszukanie tako-takie
choć zosiakowe top10 z RYMu jest, khy khy. Dobrze że nie zrobiłem swojego top na rymie ;)

Bardzo mnię to zniechęca i moja krucjata wątpliwa się robi, bo to marność na marnościami. Lepiej by było gdybym tak nie narzekał, ale akurat w tym jestem dobry - starając się pielęgnować naszą narodową specjalność - więc nie będę unikał tego w czym jestem dobry. Wręcz przeciwnie, swoje narzekalnictwo mógłbym rozwinąć! Staram się, staram (miejsce na oklaski lub buczenie).

Właściwie zamiast pisać te bzdety, mógłbym rozpocząć mą krucjatę country-stonesową, ale czujem przez futerko, że jak tu coś nie napiszę, to nikt tego nie zrobi przez najbliższy miesiąc, khy khy.

EDIT -> głupio tak bez avatarka co? nie domyśliliście się że to ja? Sam miałem wątpliwości jak zobaczyłem takie pościcho. Czytam i czytam, i pewien nie jestem. Ja to, czy nie ja :/

wtorek, 13 lutego 2007

wiewiór wieczór


na początku był chaos, czyli radosne dziecęce odkrywanie wszytkiego. smerfnych hitów przede wszystkiem. do dziś mam do siebie żal, że na kasetę mojego taty z "Houses of the Holy" nagrałem którą część śpiewających niebieskich ludków. następnie nadszedł czas fascynacji popem, czyli backstreet boys i spice girls. a potem w '99 nastąpił pierwszy przełom. nazywał się "Americana". zajeździłem kasetę i płytę. tak przygotowany wyruszyłem na podbój rocka. od razu doznałem objawienia. MTV2, 2000 rok. komputerowi kolesie robią dziwne rzeczy, jak jazda na snowboardzie po moście Golden Gate. Tak, moje życie zmienili Red Hot Chili Peppers. dwa lata później do elitarnego klubu ulubionych zespołów wiewiórki dołączyli Foo Fighters i Pearl Jam, z którymi nadeszła fascynacja brudem, czyli grunge'em, ale dziś to z Seattle słucham jeszcze tylko Screaming Trees (oczywiście oprócz wyżej wymienionych).

Minął rok czy dwa, kilka zespołów nie starczało mi i fartem załapałem się na Queens of the stone age i przepadłem. przeprowadziłem się na pustynię, łykałem wszystko, co miało nawet najmniejszy związek z pustynią.

A teraz to słucham prawie wszystkiego, co wpadnie mi w łapki. Chcesz wiedzieć więcej?, wpadnij do wiewiórczej dziupli

niedziela, 11 lutego 2007

Akłik Rat King


W zasadzie to trudno mi orzec, co można by tutej, prawda, napisać. 
Podobno ma być o ewolucji. O, ja biedny, o, ja biedny... (To nie był pejcz, to gumiś!)

Wszystko zaczęło się x lat temu, kiedy mały Akłik podbiegł do teleodbiornika i zaczął baunsować do jakiejś bliżej nieokreślonej muzyki. Prawdopodobnie było to jakiechś ichnie disco lat 80., a na pewno nie polska odmiana tego, bowiem nie pamiętam, by było tam cokolwiek po polsku ;). Dopiero po latach oglądając się w przypływie narcyzmu na taśmie fałhaes skumałem, że był to "You Spin Me Around" Dead or Alive :D. No, potem to już było z górki. Trochę polskich dźwięków, staaara Budka Suflera (najprawdopodobniej taśma o tytule wdzięcznym "Greatest Hits" z "Snem o dolinie" jako pierwszym na liście ;)), generalnie lata 80-te w Polsce, Brygada Kryzys, Kryzys, Kult, później trochę Voo Voo, Klaus Mitffoch, 12RAEl i tak dalej. Mając lat niewiele więcej, a może wiele mniej podkicałem króliczo (czasem i tak trzeba) do szafki z płytami, stały wtedy na czteropoziomowej szklanej etażerce, która z dotknięciem lekkim chybotała się złowieszczom, by tam obejrzeć, co też na składzie jest. Wsród masy płytów, która tam stała wybrałem sobie pierwszą, lepszą. The Police "Regatta de Blanc", pamiętam jak dziś. Przygotowując się do pracy w wywiadze Jej Królewskiej Mości ucząc języka na płycie tej właśnie, znalazłem na ścianie z książkami czerwony book duży z hasłem 'ROCK'. Encyklopedia to była, stamtąd wyczytałem krótkie notki biograficzne o artystach, o których słyszałem w miejskich legendach: Led Zeppelin, Metallica, Queen, Pink Floyd (chociaż tych słyszałem prawdopodobnie dawno temu, ale sam nie skumałem, że tak było ;D).. No, poszukiwania się zaczęły, trwają nadal.

A Tomaszek to sprawa na osobną wypowiedź. Prawdopobnie nie tu jej miejsce, a gdzieś w mojej jamce, ale nie potrafię zostawić drogowskazu, więc tylko powiem, że sznurek, gdzieś tam na prawo. Jestem Akłik Rat King ew. Salad. Pozdro600-set.

[edit]
Cholerka, chyba rozminąłem się z głównym przesłaniem tej notki, jakie wpoili w swoje introdukcje inne zwierzaki ;). A więc to słychać w norze mej poza Floydami, Zepami, Police'ami i sporadycznie Metalliką tudzież Queen: masa Toma Waitsa, teoretycznie wszystko to, czego nie znoszą normalni ludzie ;). Sporo klimatów manchesterskich lat 80-tych (Stone Roses, Smiths, Joy Division), dużo walczących socjalistów z The (International) Noise Conspiracy, The Mars Volta i At The Drive-In, no, generalnie sporo tego.

Wiecznie młode seventiesy
(nawet może sixtiesy),
eightiesy, trochę z 90
i coś z tych nowych kapel tez by się znalazło. 

Generalnie, to, co znają ludzie i opacznie uznają za ambitne.

(Choć wcale takie nie jest ;))

sobota, 10 lutego 2007

Słoń ELP

Moja muzyczna historia jest momentami obciachowa ale to w sumie dobrze, bo przynajmniej jest oryginalna. Świadome słuchanie zaczęło się chyba około mniej więcej dziesiątego roku życia, a może trochę wcześniej. W nieładnym skrócie wymienię tylko to, co się działo, zamiast rozpisywać się całymi zdaniami:
  • muzyka biesiadna (weselna, pamiętam jak wczoraj i się nie wstydzę; teraz to pod folk chyba można podciągnąć :) [wiem, za takie stwierdzenie można oberwać])
  • pop wszelkiej maści (również typu boysbandowego)
  • fascynacja zalążkami molochowych rozgłośni radiowych (fanhadio)
  • fanatyczne śledzenie list radiowych i telewizyjnych, wszelkich nowości dance/rave/techno z odchyłami w kierunku rocka i pochodnych (Metallica)
  • podsłuchiwanie hardcore techno w francuskiej MCM
  • stanowcze NIE dla polskiej sceny HH – łat da fak is dis men?
  • inspirowane lekturą magazynu Plastik („czytaj Plastik - jest fantastik”), a później również Kaktus, poszukiwania muzyki antypopowej, całkowicie nieznanej/nie lubianej w znanym mi otoczeniu – wskok na tory wytwórni Warp, XL, NinjaTune a później DHR
  • nocne po kryjomu słuchanie Technikum Mechanizacji Muzyki w ciemnym pokoju ze słuchawkami na uszach
  • odkrywanie rozgłośni radiowych: Radiostacja sprzed drastycznych fatalnych w skutkach zmian, Radio Jazz, BIS Polskie Radio – okres przygód m.in. z Tool’em, PFK i K44
  • a aktualnie czas odkryć przypadkowych, inspirowanych filmami, grami komputerowymi, internetem, serialami anime i innymi – od instrumentalnego rocka po japoński pop.
Dokładniej słoniowe fascynacje dźwiękowe – artystów, wytwórnie, gatunki - można systematycznie odkrywać w Słoniowym Lesie. Zapraszam.
Dziękuję za uwagę. Wszelkie uszczypliwe komentarze będą bezlitośnie kasowane :P.

To ja tomaszek


Kot terrorysta przyłożył mi wiadomą rzecz do wiadomej części króliczego ciałka i zmusił mnię, starego starucha, do pisania blogusa. Bardzo mnię boli to upokorzenie straszne, ale co zrobić. Króliczki są bardzo tchórzliwe i jak mogą to uciekają tam gdzie marchewki rosną, a jak nie mogą to robią to co mogą, czyli nic. W tym jednak wypadku, owo nic nie wystarczyło i tak oto, nieszczęśliwym zbiegiem innych nieszczęśliwych okoliczności, znalazłem się tutaj.
Prawdę mówiąc (co muszę zaznaczać, bo zazwyczaj kłamię), aż tak bardzo nie cierpię, ale wyrażanie zachwytu nie jest modne, a króliczki przebrzydłe (choć urocze), modne być lubią. Trudna sprawa.
Teraz muszę napisać coś o mojej karierze jako słuchacza, bo kot-terrorysta stoi nade mną, aż mi się łapki trzęsą ze strachu. Więc tak:

Jak każde małe dziecko, zacząłem od słuchania Beethonmana i Coltrejmilsa, ale z czasem rozwijałem me królicze gusta. Oczywiście nudne byłoby opisywanie całej drogi rozwoju, lepiej wymienić jego punkty przełomowe. Takim niewątpliwie był króliczy okres oglądania się za spódniczkami (oh, Britney) w którym zakochałem się w Christinie (oh, Krystyna). Miała ona kształty zdecydowanie mniej kanciaste niż Beethonman, co mnię zainteresowało.
Po krótkim okresie słuchania awangardowej muzyki w znanych i lubianych techno-klubach przy dźwiękach DJ Fallusa, znalazłem idealną wypadkową między nowymi zainteresowaniami w muzycznej awangardzie, a starymi melodyjkami z dzieciństwa - odkryłem Country!

Dziś wiem, że tylko Country może zbawić świat i na mym blogu chcę ponieść tę dobrą nowinę w odległe otchłanie internetu.
Niech się niesie i daje plony!

piątek, 9 lutego 2007

junkie monkey

W zasadzie, to z pisaniem zawsze miałem problem i 
nie wiem czemu sam to teraz robie i jeszcze innych do tego 
namawiam. Ale moze na początek pare zdań o muzyce...

no więc w zasadzie to trudno określić kiedy sie zacząłem 
interesować muzyką dogłębniej i już pitu pitu z radia to było za 
mało. Przełomowy moment to był usłyszany w Trójce kawałek 
Pixies Here Comes Your Man, później to już wszystko z buta
poszło jak leci, King's X, Anathema, Pearl Jam i oczywiście
Alice In Chains. W zasadzie to słucham prawie wszystkiego, 
czasem zdarzy sie nawet posłuchać Fisza, czasem Toma 
Waitsa
, bardzo lubie pastiż więc lubie sie śmiać z tego co 
słucham i z tego co inni słuchają.  Ostatnio z braku czasu w
pracy nadrabiam i słucham wszystkiego co mi w ręce wpadnie,
szukam czegoś podobnego do twórczości Sigur Rós, czy
Explosions In The Sky, ale za dwa dni pewnie przyjdzie
ochota na coś innego.

 O swoich odkryciach oczywiście napisze tu i tam, a napewno tu.