
Przygodę z muzykę zaczęłam od zespołów takich jak Pink Floyd, Yes, Genesis. Łatwo się domyślić, że maczał w tym słone paluszki rodziciel mój własny prywatny, którego czcić za to bede do końca mych dziewięciu kocich żyć.
W podstawówce przyszedł czas na Metallice, Guns N' Roses i... Roxette. Tego ostatniego słuchałam nie z własnej woli, koledzy mnei zmusili ;] Później był etap grunge'u i metalu, czyli czas zespołów takich jak Alice In Chains, Pearl Jam, Anathema, The Gathering. Gdzieś w miedzy czasie przewijali się Red Hot Chili Peppers. No i oczywiscie Tool mrrr mrrr mrrrrrrrr.
Obecnie sama już nie wiem czego słucham. Spotkałam zwierzęta różne i mi się pomerdolilo w kocim rozumku. Jakieś Tomy Waitsy, jakieś Finntolle, jakieś Morphiny, Timy Buckley'e, Mum'y i inne takie... a czasem królik namawia do słuchania country... normalnie szok i obciach w kalesonkach w wisienki. Tak wiec ciągle szukam ideału, choć pewnie nigdy go nie znajdę, takie już życie do rzyci - ciągłe kompromisy ;]
wiecej poczytasz na Kociej Muzyce
2 komentarze:
już nie koffasz Genesis, nie wytłuszczone? ha, wstydzisz się - jest czego!
Zara zara, ja nie napisalam, ze kocham teraz, napisałam, ze od tego zaczynałam. ciagle lubie płyty z Gabrielem i Genesis ciagle jest wymienione w poscie, tyle, ze nie boldem, bo to nie maja glowna inspiracja smaku muzycznego. gryźnij się w kroliczy ogon jak siegniesz! :P
Prześlij komentarz