wtorek, 13 lutego 2007

wiewiór wieczór


na początku był chaos, czyli radosne dziecęce odkrywanie wszytkiego. smerfnych hitów przede wszystkiem. do dziś mam do siebie żal, że na kasetę mojego taty z "Houses of the Holy" nagrałem którą część śpiewających niebieskich ludków. następnie nadszedł czas fascynacji popem, czyli backstreet boys i spice girls. a potem w '99 nastąpił pierwszy przełom. nazywał się "Americana". zajeździłem kasetę i płytę. tak przygotowany wyruszyłem na podbój rocka. od razu doznałem objawienia. MTV2, 2000 rok. komputerowi kolesie robią dziwne rzeczy, jak jazda na snowboardzie po moście Golden Gate. Tak, moje życie zmienili Red Hot Chili Peppers. dwa lata później do elitarnego klubu ulubionych zespołów wiewiórki dołączyli Foo Fighters i Pearl Jam, z którymi nadeszła fascynacja brudem, czyli grunge'em, ale dziś to z Seattle słucham jeszcze tylko Screaming Trees (oczywiście oprócz wyżej wymienionych).

Minął rok czy dwa, kilka zespołów nie starczało mi i fartem załapałem się na Queens of the stone age i przepadłem. przeprowadziłem się na pustynię, łykałem wszystko, co miało nawet najmniejszy związek z pustynią.

A teraz to słucham prawie wszystkiego, co wpadnie mi w łapki. Chcesz wiedzieć więcej?, wpadnij do wiewiórczej dziupli

Brak komentarzy: